Jesteśmy inicjatywą grupy przyjaciół i chcemy ten krąg przyjaciół powiększać.
Dialog, a nie ofensywa, jest naszą dewizą.

 
Piszą o nas

nr 4 2007, Anna Laszczka
One.pl

- Pani Izo! Czy mogę prosić o jakieś dodatkowe informacje o waszym stowarzyszeniu? Dzwonię w imieniu redakcji magazynu Miasto Kobiet! - Dobrze... - Słyszę w słuchawce ciepły, ale i energiczny głos. - ale może dopiero pod koniec tygodnia, bo w najbliższych dniach jesteśmy bardzo zabiegane. "No to jest z nami podobnie", myślę odkładając słuchawkę. "Różni nas pewnie wiele rzeczy: ulubione kolory, książki, do których wracamy najchętniej, wypróbowane sposoby na chandrę, ale... brak czasu jest jak nić wzajemnego porozumienia."

Droga do siebie

Kiedy ktoś pyta, skąd ten pomysł, odpowiadają żartem: w knajpie przy kawie. - Nosiłyśmy się z tym planem przez wiele lat - szczerze wyznaje pani Izabela Siemaszko, współzałożycielka Stowarzyszenia Kobiet Niepełnosprawnych One.pl - Znamy się szmat czasu. Mamy za sobą różne doświadczenia, obracamy się w odmiennych środowiskach, ale gdzieś tam w środku każda z nas czuła to samo. Organizacje osób niepełnosprawnych do tej pory działające stawiały albo na działalność bytową, albo mają charakter sportowy - a co się z tym wiąże - są takie zmaskulinizowane. My kobiety nie miałyśmy w tym świecie swojej reprezentacji, ba, dotykało nas zjawisko tzw. trzeciej płci. Najbardziej przemawiającym do wyobraźni przykładem - zwraca mi uwagę pani Iza - jest przykład toalety dla niepełnosprawnych: nie ma rozróżnienia na płeć - to jest deprymujące. Jakby wózek odbierał płeć, jakby oznaczał obojnactwo. Z tej złości na podwójną trudność, bo jesteśmy i kobietami i niepełnosprawnymi, w każdej z nas, członkiń Stowarzyszenia, narodził się bunt, z buntu chęć przeciwdziałania, a z tej chęci wspólnota i konsolidacja wysiłków.

Takie są

Silne, energiczne, chcące uchwycić z życia tak dużo, jak tylko się da. Są między nimi artystki, prawniczki (mam z tym kłopot, bo nazwy wielu zawodów dobrze brzmią jedynie w rodzaju męskim). - Ja jestem polonistką - przychodzi z pomocą pani Iza. - Ale nie pracuję w swoim zawodzie, spełniam się w profesji urzędniczki.

Kiedy założyły Stowarzyszenie Kobiet Niepełnosprawnych, pomysłów na działania nie brakowało. Pierwszym sukcesem, jaki zapisały na swoim koncie, było wydanie informatora. - Chciałyśmy aby to wydawnictwo było kompendium wiedzy użytecznej z zakresu prawa, rynku pracy, ulg i uprawnień osób (kobiet) niepełnosprawnych, ale także chciałyśmy w nim zwrócić uwagę na stronę psychologiczną, służyć radą i wsparciem kobietom podobnym do nas - przypomina merytoryczną zawartość publikacji pani Iza. - Informator udało się wydać dzięki pani Magdalenie Środzie, która pełniła wtedy funkcję pełnomocnika rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn. Spotkałyśmy się, pomogła nam napisać projekt, który otrzymał grant. Zawsze o nas pamiętała, zapraszała na wiele spotkań. Żal, że odeszła.

Jak dla każdej organizacji pozarządowej tak i dla Stowarzyszenia problemem są fundusze. - Żeby je pozyskiwać trzeba sporo pobiegać, a każda z nas może przeznaczyć na to bardzo ograniczoną ilość czasu - mówi z ledwo słyszalną nutką żalu pani Iza.

Z braku pieniędzy mniej jest szkoleń, spotkań i konferencji, w sferze marzeń pozostają też inne pomysły, takie jak kalendarz. Choć co roku ma nadzieję, że wreszcie się uda, bo to byłaby superpromocja Stowarzyszenia. Pomysły na kalendarz są dwa. Jeden to ukazanie kobiety niepełnosprawnej w codziennych, życiowych rolach: w pracy, u fryzjera, na zakupach, jako matki, jako kobiety studiującej. Drugi jest bardziej śmiały...

- Ale wcale nie nowy, bo z powodzeniem zrealizowała go grupa starszych pań w Wielkiej Brytanii - wtrąca stanowczo pani Iza. - To wymagałoby artysty fotografika, który potrafiłby współpracować w nadawaniu kształtu, który nie forsowałby jedynie swojej wizji.

Mowa oczywiście o aktach. Umiejętnie uchwycone są piękne, zrobione źle stają się wulgarne. Pytam, co na ten pomysł partnerzy. - Z tym nie ma problemu. W większości jesteśmy samotne - odpowiada zwyczajnie. - W naszym społeczeństwie ciągle pokutuje przekonanie o niemożności wypełniania przez kobiety niepełnosprawne codziennych obowiązków żony i matki, więc nikt do bycia z nami się nie pali. Samcza chęć zdobywania i pochwalenia się zdobyczą także nie pomaga. Zdecydowanie częściej spotkać można związki niepełnosprawnych mężczyzn z pełnosprawnymi kobietami niż odwrotnie.

My i oni

- Niedawno miałam okazję przeczytać gdzieś relację młodego chłopaka, który na kilka tygodni stał się niepełnosprawny - opowiada pani Iza. - Chodził o kulach i nie mógł się dostać do żadnego klubu w stolicy naszego cywilizowanego kraju. To nie były bariery architektoniczne, to było prymitywne przeświadczenie, że człowiek niepełnosprawny nie pasuje do zabawy i beztroskiego spędzania czasu. Jeśli tak dzieje się w Warszawie, nie dziwmy się, że rzeczywistość polskiego niepełnosprawnego zamyka się zwykle w czterech ścianach.

Łapię się na błędzie: myślę o niepełnosprawnych jedynie przez pryzmat ograniczenia, czyli tego, czego wyobrazić sobie nie potrafię. Jeśli ja nie mogę funkcjonować mając zamknięte oczy, niewidomy też tego nie może, jeśli mając złamaną nogę nie wychodzę z domu, tak jest i z innymi. Może to wszystko nie jest takie proste, a wnioski pochopne?

Ludzie okazują niepełnosprawnym głównie litość pomieszaną czasem z taką dziwaczną wyższością - zauważa pani Iza. - Najbardziej celują w tym kobiety w średnim wieku. Są uszczypliwe i uwielbiają pod pozorem uprzejmości wbijać szpile. Najłatwiej inność akceptują dzieci. Kiedy za czasów studenckich odbywałam praktykę w szkole podstawowej, szybko przywykły do mojego widoku i wózek stał się dla nich niezauważalny. Myślę też, że wyjazdy Polaków za granicę i dostrzeganie inności jako normy - spowoduje pozytywny skutek i przestaniemy stanowić egzotykę na naszych ulicach.

Jej się udało

- Tak! Z maleńkiej miejscowości na Warmii, gdzie nie dociera nawet kolej, wyjechałam do szkoły z internatem - podkreśla pani Iza. - Ominął mnie indywidualny tok nauczania, który który izoluje sprawnych od niesprawnych i już na początku życiowej drogi uczy dzieci, że niektórzy nie będą (z takich czy innych względów) w grupie. Skończyłam studia, mieszkam w Warszawie. Jestem w miarę możliwości samodzielna, mam własne cztery kąty. To mój osobisty sukces. Tego nie osiąga wielu pełnosprawnych.

strona główna
 
aktualności
statut Stowarzyszenia
dlaczego One.Pl?
skąd przychodzimy?
dokąd idziemy?
kim jesteśmy?
projekty
media o nas
artykuły prasowe
nasze konto
kontakt z nami
nasz informator
 
przekaż 1% podatku
  ONE.PL. Wszelkie prawa zastrzeżone.   Kontakt one.pl@op.pl.